Niewiele do tej pory pisaliśmy o polskim progaming housie Ministry of Win. W świetle ostatnich wydarzeń, wypada jednak zwrócić uwagę na kłopoty wizerunkowe, których obecnie dom treningowy doświadcza.
Wszystko zaczęło się od zwolnienia Fuzera z odmową zwrócenia pieniędzy za niewykorzystany pobyt oraz niepodpisanie kontraktu. Okazuje się jednak, że w relacji Fuzera, warunki w MoW odbiegały nieco od tego, co było obiecywane. Fuzer zarzuca przede wszystkim brak rozpisanego planu dnia, jakość posiłków poniżej oczekiwań (jeden ciepły posiłek w ciągu dnia) oraz hałas w nocy (kierownictwo MoW miało rzekomo wracać późno w nocy oraz nad ranem z imprez), ostatnim zarzutem jest pobieranie przez MoW części zysków ze streamów graczy (obligatoryjne 150h miesięcznie).
Sprawa wygląda tym poważniej, że kontrakt podobno zawiera bardzo nieprzyjemne dla graczy zapisy - w tym m.in. zakaz zakładania oraz pracy jako trener/manager w innych prohousie przez kolejne 10 lat.
Z drugiej strony, MoW stwierdza, że Fuzer nie stosował się do zasad panujących w domu. Wielokrotnie upominano go w sprawie m.in. porządku w pokoju i zachowania. Ponadto z rozmów na skype wynika, że zaoferowano Fuzerowi zwrot części kosztów, ten jednak odmówił. TUTAJ znajdziecie historię z punktu widzenia MoW.
Jak myślicie, kto ma w tej aferze rację?
Źródło: tl.net | esfiworld.com |