Zapanowała dziwna cisza. W końcu powoli szarobiałe pióropusze dławiącego dymu uniosły się nad pole walki i odsłoniły, niczym w groteskowej sztuczce magicznej, pełną skalę zniszczeń.
Protosi byli brutalnie dokładni w swym ataku. Wokół, uszkodzone w różnym stopniu, walały się pancerze bojowe, w których jeszcze niedawno chronili się żywi, oddychający marines. Niektóre kombinezony były przypalone dezintegratorami cząsteczek, część podziurawiona ogniem nieustępliwych tropicieli, a jeszcze inne rozcięte z chirurgiczną precyzją przez palącą energię ostrzy psionicznych zelotów. Wszyscy żołnierze polegli.
Wcześniejsze opowiadania znajdziecie w dziale Opowiadania.
Źródło: Battle.net
Opowiadanie: Wersja WWW | Wersja PDF |